Wędrowaliśmy „zielonym” szlakiem
Tak naprawdę szlak w Drawieńskim Parku Narodowym, dokąd wybraliśmy się 15.10.2024 r., wcale nie był zielony, a mienił się tysiącem jesiennych barw. Każda pora roku ma swoje uroki. W ten jesienny czas możemy owijać się w ciepłe szaliki, pić rozgrzewającą herbatę z imbirem i radować się grzybobraniem. Jednak jesienią jest coś, co ze wszystkich pozytywnych aspektów kocham najbardziej - spacery. Uwielbiam przechadzać się w grubym obuwiu po leśnych ścieżkach, uwielbiam cieszyć oczy kolorami. Tym razem jednak mieliśmy poważne zadanie.
Jako technicy ochrony środowiska mamy zadanie nadzorować, aby wszystkie procesy, jakie w niej zachodzą, nie wykraczały poza normę homeostazy, a jeżeli już tak się dzieje, to zaobserwować tę drastyczną zmianę i znaleźć sposób przywrócenia sytuacji na odpowiednie tory. Nie mogłabym nazwać nas „cudotwórcami”, ponieważ niektóre ze zmian klimatycznych objęły tak wielki zakres świata, że trudno byłoby z powrotem doprowadzić ekosystem do pierwotnego stanu. Przyroda już nigdy nie będzie wyglądać jak dawniej, aktualnie stoimy na tak grząskim gruncie, jeżeli chodzi o stan naszej planety, że jedyne, co możemy zrobić, to ratować, co się da i mozolnie opóźniać, znany z filmów science-fiction koniec świata. Jako osoba o trzeźwym spojrzeniu na świat myślę, że ludzkość nie nawróci się, a nieracjonalne wykorzystanie zasobów Ziemi będzie postępować, dopóki natura sama nie da nam się we znaki, powodując ogromne kataklizmy. Niedaleko szukać przykładów, choćby wielka środkowoeuropejska powódź z września tego roku, która dotknęła 12 krajów (w tym tragicznie południową część Polski) oraz kolosalny huragan Milton z października tego roku w USA. To nie są katastrofy naturalne, to bolesny wynik naszej niepohamowanej działalności, która doprowadziła do globalnego ocieplenia w takim stopniu, że cała natura i wszystkie zachodzące w niej procesy stają na głowie. Krzewiąc w sobie optymizm myślę, że jeszcze nie jest za późno, aby zacząć dbać o Ziemię, ale uważam, że ludzie nie są w stanie jej naprawić. Wierzę, że nasza planeta potrzebuje interwencji kogoś z góry. Z tymi kłębami przemyśleń kierowałam swoje kroki na wtorkowe zajęcia terenowe. O ile mi uwierzycie!
Tak więc 50 uczniów z klasy I, II, III, IV oraz V Technikum w zawodzie technik ochrony środowiska pod opieką pana Michała Tomaszczuka, pana Piotra Figasa oraz pani Agnieszki Kurpiewskiej, wyruszyło na zajęcia terenowe do Drawieńskiego Parku Narodowego. Bardzo lubię lekcje w terenie. Traktuję je jako przygodę, nowe doświadczenie poszerzające moje horyzonty oraz możliwość pozyskania praktycznej wiedzy, która kiedyś może mi się przydać. Czułam ekscytację, ponieważ nigdy nie byłam w żadnym parku narodowym. W swojej wyobraźni deliberowałam nad tym, jak będą wyglądać widoki i czy, jak będziemy szli z całą brygadą, spotkamy jakieś zwierzęta. Pan Michał Tomaszczuk, jako główny kierownik wycieczki, poinformował nas wcześniej o zasadach, jakie panują w Drawieńskim Parku Narodowym, oto najważniejsze z nich: należy poruszać się tylko po wyznaczonych szlakach; nie wolno zrywać roślinności ani grzybów; nie wolno hałasować (by nie płoszyć fauny); nie śmiecić. Nieprzestrzeganie tych zasad na terenie parku może być karane grzywną od 20 do 5 tysięcy złotych. Pytanie retoryczne – jak 50 nastolatków może nie hałasować?! A jednak udało się!
Drawieński Park Narodowy został utworzony w 1990 roku i zajmuje powierzchnię około 11 200 hektarów, co czyni go jednym z większych. Mieści się w województwie zachodniopomorskim i graniczy z takimi miastami jak Drawno i Dębno. Największą rzeką przepływającą przez park jest Drawa, znajdują się tam również liczne jeziora (np. jezioro Czarne o głębokości aż 29 m!). Na obszarze parku występuje około 800 rzadkich gatunków roślin naczyniowych. Dominują lasy sosnowe, ale natkniemy się także na lasy mieszane, w których, obok sosny, można spotkać dąb, buk czy brzozę. Na terenach wilgotnych i torfowiskowych rosną charakterystyczne dla tego typu siedlisk rośliny, takie jak mchy turzyce oraz różne gatunki storczyków. W otoczeniu rzek i jezior rosną także trzciny, pałki wodne oraz lilie tworzące niepowtarzalny ekosystem.
Fauna Drawieńskiego Parku Narodowego jest równie fascynująca jak flora. Park jest biosferą dla około 50 gatunków ssaków. Można tu spotkać łosie, dziki, sarny, szopy pracze, wilki, nietoperze oraz lisy. Na terenie parku znajduje się populacja bobrów, które zostały reintrodukowane i znacząco przyczyniły się do zmian w ekosystemie wodnym. Ich działalność wpłynęła na tworzenie się nowych stawów i bagien, co poszerzyło różnorodność biologiczną. Do tego DPN jest miejscem lęgowym dla wielu rzadkich gatunków ptaków. Można spotkać tu bociany czarne, orły przednie, a także mnóstwo populacji ptaków wodnych. Wśród gadów i płazów występuje duża różnorodność. Na terenie parku można spotkać żmiję zygzakowatą, rzekotkę i różne gatunki żab. Ponadto wody jezior oraz rzek są bogate w ryby, takie jak trocie, pstrągi oraz rozmaite gatunki ryb karpiowatych. Na logo DPN-u jest wydra, która ma zwrócić uwagę na potrzebę ochrony przyrody i wody oraz ukazać unikalną bioróżnorodność.
Dotarliśmy do Barnimia około 09:00. Pan Michał Tomaszczuk wraz z obeznanym autochtonem Oskarem Wasieczką z IVTOŚ poprowadził nas przez długi ciąg leśnych dróżek. Szlak był oznaczony zielonymi znaczkami na drzewach. Co parę kilometrów tablice informacyjne podawały fakty o parku. Sporą porcję wiedzy przekazał nam pan Michał. Żwawym krokiem szliśmy przez DPN, obserwując jego roślinność. Największe wrażenie zrobiła na mnie ogromna rzeka Drawa, która rozciąga się na długości ok. 200 km, a także sama wielkość Drawieńskiego Parku Narodowego. Po przejściu piechotą około 3 kilometrów, zatrzymaliśmy się na 30-minutową przerwę na postoju biwakowym. Było tam kilka altanek, ławek i dwa miejsca na ognisko. Ku naszemu zaskoczeniu, kiedy przybyliśmy, na jednym z nich palił się ogień. W czasie przerwy wszyscy się nawodniliśmy, zjedliśmy po kanapce i co nieco się ogrzaliśmy. Koło postoju biwakowego znajdowało się miejsce do spuszczania kajaków na Drawę. Należało zejść po długich drewnianych schodkach w dół na zbudowaną kładkę i już można płynąć po rzecznych szlakach. Pan Tomaszczuk wyjaśnił, że nad Drawą są miejsca nazywane binduga. Jak to słowo brzmi?! Binduga – sama rozkosz dla ucha. Oczywiście nie skorzystaliśmy z kajaków, ale widok Drawy z tak bliska był niesamowity. Po postoju ruszyliśmy do Zatomia. Po drodze rozmawialiśmy ze sobą i obserwowaliśmy piękną florę DPN-u. Mieliśmy wielkie szczęście, ponieważ tego dnia pogoda była słoneczna, więc obraz polskiej złotej jesieni zapierał dech. To był długi spacer. Kiedy dotarliśmy na miejsce, wielu z nas czuło pozytywne wycieńczenie. Przeszliśmy łącznie około 8 kilometrów, z czego byliśmy dumni. Z Zatomia wróciliśmy autobusem do Choszczna, gdzie byliśmy o około godzinie 14:00, i gdzie zakończyły się nasze zajęcia terenowe.
Warto odwiedzić Drawieński Park Narodowy. To wielki obszar terenów zielonych, po którym wszyscy legalnie mogą spacerować, płynąć kajakiem oraz cieszyć oczy pięknem natury. Ochrona tego unikatowego ekosystemu jest istotnym elementem zachowania homeostazy oraz poprawy życia przyszłych pokoleń. Warto jeździć na takie wycieczki i zajęcia terenowe, ponieważ napełniają nas nowym zapałem do ochrony przyrody.
Emilia Mehmedov IVTOŚ
Dodaj komentarz
- to dla Ciebie staramy się być najlepsi, a Twoje zdanie bardzo nam w tym pomoże!